„Jeśli ruszysz w
kierunku wierzchołka – to już nie ma żadnych wytłumaczeń. Jesteś tylko ty i
natura, ty i góra. Ty i twoje marzenia. Ty i potrzeba udowodnienia sobie samej,
że jesteś w stanie to zrobić – mimo że wszyscy ci mówili, że jest to
niemożliwe. Ale na tym to polega – bez strachu nie ma odwagi” –słowa
Martyny Wojciechowskiej autorki książki pt. „Przesunąć
horyzont”. Przesunąć horyzont to nie tylko historia o zdobyciu najwyższej
góry świata, to opis podróży trwającej
dwa miesiące. Opowieść o długiej drodze, którą musiała pokonać Martyna, walcząc
z własnymi słabościami, z bólem, z cierpieniem i z górskimi nieprzewidzianymi
żywiołami. Były to dwa miesiące walki z samym sobą. W tej książce można jeszcze
lepiej poznać Martynę . Dotąd wszyscy
znali dziennikarkę z różnych programów telewizyjnych, jednak ta niesamowita
historia o zdobyciu Everestu pokazuje nam kobietę silną, która wyznacza sobie
cele i dąży do ich zrealizowania. Ostatnio miałam okazję poznać historię tej
niezwykłej kobiety. Autorka w swojej książce opisuje nie tylko, jak
przygotowywała się do tego, by zdobyć Everest, ale też powraca do
wcześniejszych wydarzeń, do historii, która wpłynęła na decyzję, by podjąć tak
duże wyzwanie. Swoją opowieść autorka zaczyna od powrotu do wydarzeń z Islandii,
gdzie w 2004 roku przeżyła poważny wypadek, w którym zginął jej kolega
operator, a ona sama złamała kręgosłup. Po wypadku przez 8 miesięcy musiała
nosić gorset stabilizujący i 6 godzin dziennie spędzać na rehabilitacji.
Straciła chęć do życia, popadła w ciężką depresję, jednak w dniu, w którym
usłyszała od lekarza, nie wiadomo czy kiedykolwiek odzyska sprawność zaczęła
szukać czegoś co ją zmotywuje do walki. Podczas pobytu w sanatorium czytała
różne książki o górach, a także oglądała filmy o zdobyciu szczytu. Od dawna
marzeniem Martyny było zdobycie szczytu, ale właśnie podczas pobytu w sanatorium
wyznaczyła sobie ten główny cel – zdobycie Everestu. Swoją przygodę z górami
zaczęła od Zakopanego, następnie były
Karkonosze. Pierwszym poważniejszym szczytem, który dziennikarka zdobyła
, było Mount Blanc, później Kili i Aconcagua, aż w końcu przyszedł czas na
Mount Everest. Z pewnością tę książkę mogę polecić wszystkim czytelnikom. Moim
zdaniem Martyna Wojciechowska mogłaby być autorytetem dla niejednego z nas.
Swoją postawą i tym, co osiągnęła w życiu pokazuje nam to, że nawet kiedy
spotka nas coś złego i znajdujemy się w sytuacji, z której nie widzimy żadnego
wyjścia, tracimy chęć walki musimy pamiętać o tym że to od nas zależy jak dalej
będzie wyglądało nasze życie. Martyna jest, najlepszym przykładem na to, że gdy
będziemy o siebie walczyć, mieć pasje i dążyć do celu, to zawsze go osiągniemy.
Musimy uwierzyć w siebie i w to, jak duże
mamy możliwości.
- Joanna Wargacka
- Joanna Wargacka